„Wszystkie nieszczęścia biorą się z braku umiejętności wysiedzenia w swoim pokoju” zawyrokował Blaise Pascal. Trzy i pół wieku temu w pokoju uczonego nie było ani dostępu do internetu ani zasięgu telefonu, więc faktycznie było zdecydowanie trudniej zrobić sobie krzywdę niż obecnie. Tymczasem coraz bardziej realne staje się załatwianie wszystkich spraw bez wychodzenia ze swojego pokoju. Jeśli ktoś podszedłby do tego wyzwania całkiem poważnie mógłby pracować, konsumować, a nawet założyć rodzinę posługując się nowoczesnymi technologiami i w ten sposób nie opuszczając własnego pokoju przeszedłby przez życie. Mógłby sobie drwić z metafizycznego bezsensu podróży niczym Immanuel Kant, który spędził swoje życie w Królewcu. Gdy tylko raz udał się w podróż do Gołdapi, mieszkańcy miasteczka ze względu na to wyróżnienie postawili mu z wdzięczności pomnik.
Rozumiejąc dosłownie przepis Pascala na uniknięcie nieszczęść można żywić pewne obawy czy nie stracił z czasem na aktualności. Jednak filozof wiedział o czym mówi. Bo mówił o ludziach, którzy nie są w stanie skoncentrować się na jednej sprawie, nie posiadają żadnej strategii. Święcie są przekonani o tym, że ten cały bałagan prowadzi do błyskotliwych konkluzji. Wcale nie doprowadzi.
Można wskazywać rozmaite powody takiego stanu umysłu. Na przykład Gary Small i Gigi Vorgan w swojej książce iBrain wskazują, że długi kontakt z nowymi technologiami powoduje gorsze rozwijanie się przednich płatów czołowych. Odpowiadają one za abstrakcyjne myślenie, planowanie, cierpliwość i zrozumienie, że nagroda jest odsunięta w czasie. Tymczasem duch czasów przejawia się w dążeniu do równoległego przetwarzania informacji – multitaskingu – polegającego na wykonywaniu kilku czynności naraz. Skoro tak, to można szybciej. Można wydajniej. Można skuteczniej. Można intensywniej. Ekscytacja związana z oczekiwaniem na nadejście nowych informacji jest tak samo uzależniająca jak podjadanie chipsów – zauważa Nina Kaczmarewicz. Jakim kosztem się to odbywa? Stanisław Lem już dawno skwitował: „nikt nic nie czyta, a jeśli czyta to nic nie rozumie, a jeśli rozumie, to nic nie pamięta” . Coraz bardziej brakuje nam umiejętności „wysiedzenia w swoim pokoju”, nawet jeśli w sensie dosłownym nie ruszamy się z krzesła.
Od początku istnienia naszej Szkoły zdarzają się klienci, nie potrafiący usiedzieć w jednym miejscu . Mistrzów w tej kategorii nazywamy umownie słuchaczami owładniętymi syndromem Kota (gdzie kot stanowi metaforę nieprzewidywalnego stworzenia). Kot składając nam wizytę opowiada o 10 szkołach, w których pobierał naukę. W połowie z nich rozpoczynał naukę angielskiego niezmiennie od poziomu dla początkujących, a w pozostałych doświadczył nauki innych pięciu języków. Kot długo analizuje ofertę nie mogąc się zdecydować między angielskim a włoskim, po czym doznaje olśnienia i zapisuje się na szwedzki.
Na zajęcia Kot przychodzi 20 minut za wcześnie, 20 minut za późno lub w ogóle. W ostatnim scenariuszu prowadzimy rozmowę telefoniczną z Kotem, podczas której Kot z rozżaleniem kontestuje niezadowolenie, jak mógł zapomnieć, że zapisał się na tak świetny kurs. Gdy przychodzi na zajęcia zaskakuje odjechanymi pomysłami. Tańczy śpiewa, recytuje. Wszyscy Słuchacze są wniebowzięci, że mają w grupie cool kolesia/kolesiową.
Kot nie wykonuje żadnych prac domowych, chyba, że zrobi przez przypadek. Na zajęciach prowadzi różnorodne wędrówki myślowe. Na ogół nie zna podstawowego słownictwa, co rekompensuje jednak niepomierną chęcią zgłębienia frazeologii ornitologicznej lub nazewnictwa procesów technologicznych w czeskich hutach szkła. Wtedy zaczynamy się Kotu przyglądać uważniej i rozpoznajemy w Kocie Kota.
Kot wędruje też po szkole dosłownie. Wiemy już, że o godzinie, w której rozpoczynają się zajęcia Kot krząta się po biurze dokonując masowych zakupów słodyczy i próbując udźwignąć trzy kawy. Gdy spostrzeże, że zajęcia właśnie się rozpoczęły pędzi ile sił w nogach do sali. Wpadając na zajęcia Kot pozostaje w tempie sprintu, w którym biegł. Wychodzi z zajęć na ogół niespodziewanie. Na przykład żeby załatwić jakąś pilną sprawę, może też odbyć rozmowę przez komórkę. Może też iść do toalety i tam kombinować jakie pytanie zadać lektorowi, żeby wprawić go w osłupienie.
Kot wędruje pomiędzy szkołami. Robi to w ciągłym kamuflażu uważając zapewne, że wszystkie szkoły dybią na jego cenne futro. Kot odchodzi nagle. Najczęściej na przełomie semestrów podnosi kotwicę i wyrusza tam, gdzie pasą się konie, jeśli nie renifery. Czasami powiadomi o tym sms-em. Większość Kotów jednak nie mówi nic i nie wysyła sms-ów. Nie przychodzi na zajęcia, znika, nie odbiera telefonów. Czasami jednak przysyła swoje siostry i swoich braci w zastępstwo. Czemu to robi?
Marzena Żylińska na konferencji dotyczącej motywacji w nauce zauważyła, że cały system edukacji zachorował na ADHD. Powierzchowność, nerwowe skakanie z jednego tematu na drugi, „bulimia” informacyjna prowadzi do impasu w edukacji. Tymczasem neurony potrzebują czasu. Uczą się wolno. Potrzebują spokoju i koncentracji. Potrzebują intensywnego kontaktu z przedmiotem analizy. Chcą, żebyś siedział w swoim pokoju.
Copyright © 2001-2017 EuroDialog. All rights reserved.